Disecta Membra
Tylko co dwudziesty Polak je cokolwiek w pracy. A jeśli już coś zje, to raczej śniadanie albo drobną przekąskę. Tymczasem we Włoszech, Francji i Hiszpanii w porze obiadowej interesant nic nie można załatwić, bo całe firmy idą na lunch. W Polsce tego problemu nie mamy, mamy za to rzesze niezdrowo odżywiających się pracowników.
Krystyna Karpińska jest urzędniczką w Kujawsko-Pomorskim Centrum Edukacji Nauczycieli. Wychodzi do pracy wczesnym rankiem - około 7. Pracę kończy przed 16. - Głód? Czuję go rzadko. Ale czasem, nie powiem, doskwiera. A jak już złapie, pani Krystyna najczęściej sięga po kanapki, owoce, a czasami skusi się na ciepły obiad w urzędowej stołówce. Godziny na lunch ustala sobie sama, ale nie zawsze uda się wygospodarować czas. Jeśli już go ma, to najczęściej około godz. 11 i około 15. Wtedy też może zjeść drugie śniadanie lub obiad.
Ale pani Krystyna jest w mniejszości - tylko 4 proc. Polaków je obiady w czasie pracy, wynika z badań IPSOS "Fakty i mity. Odżywianie i zdrowie Polaków w kontekście międzynarodowym". Nieco więcej, bo aż 10 proc. je w pracy śniadanie. To i tak o wiele za mało - alarmują specjaliści. Bo to oznacza, że przez jedną trzecią doby nie jemy nic. A żeby być zdrowym i dobrze się czuć, powinno się jeść co dwie-trzy godziny.
Zdaniem Magdaleny Jarzynki, dietetyka z firmy SetPoint zajmującej się doradztwem żywieniowym, większość z nas wybiega z domu bez śniadania, najczęściej tylko po porannej kawie i papierosie. Po drodze do pracy zjadamy batonik, pączek albo drożdżówkę. A żeby nie czuć głodu, co jakiś czas oszukujemy się kawą i papierosami.
Za to po powrocie do domu wygłodniali rzucamy się do lodówki. Z tego, co tam znajdziemy, przyrządzamy coś byle szybko i dużo - w końcu po całym dniu bez jedzenia jesteśmy strasznie głodni! - Niektórzy mają szczęście, bo w domu czekają na nich obiadki zrobione przez mamy, babcie lub żony. Ale większa część z nas nawet po pracy je dużo i byle jak - twierdzi Magda Jarzynka.
Ci, którzy mieszkają i pracują w wielkich miastach, jadają bardziej po europejsku: razem z grupą znajomych udają się do pobliskiego fast foodu bądź kanapkarni na kebaba, hamburgera, pizzę, przygotowywaną z mrożonek chińszczyznę albo niezdrową kanapkę z sosem majonezowo-czosnkowym. Ci najbardziej zapracowani, gdy zgłodnieją, ratują się cateringiem - zamawiają przez telefon dania podobne do tych, jakie ich koledzy jedzą w barach. - Śmieciowe, przetworzone, nierzadko tłuste jedzenie jest niezdrowe i powoduje takie same schorzenia jak całkowite zaniedbywanie jedzenia w pracy lub nieregularne posiłki - przestrzega Magda Jarzynka. - Najczęstsze skutki naszej pracowej "diety" to nadwaga i otyłość. Ale nie tylko - grożą nam wszelkie choroby układu krążenia, jak cukrzyca, wysoki poziom cholesterolu, nadwrażliwość jelita grubego.
Poza tym to także kwestia naszego wyglądu i samopoczucia - osoby odżywiające się zdrowo i regularnie lepiej się czują, ładniej wyglądają i chętniej i wydajniej pracują.
Co więc zrobić, żeby zapanować nad naszymi złymi nawykami żywieniowymi w pracy i nie tylko? - Moi pacjenci często tłumaczą fatalną dietę okolicznościami zewnętrznymi, np. ich zdaniem winny jest pracodawca, który nie zapewnia im stołówki - opowiada Magda Jarzynka. - Inni tłumaczą się, że nie mają czasu albo pieniędzy. A tak naprawdę nie usprawiedliwia nas ani intensywna praca, ani drogie restauracje w okolicy. To, czy będziemy się w czasie pracy i poza nią zdrowo odżywiać, zależy tylko i wyłącznie od nas. Wystarczy się zmobilizować!
A Wy jecie w pracy? Fast-food czy zdrową żywność?
Czasem na szybko jakiś jogurt , albo jakieś owoce w pracy nie mam możliwości na normalny obiad ;)
.. fast foof - nie przepadam - jadam raz na rok :D
No to muszę się przyznać że w pracy nie jem .... tak jakoś zawsze wychodzi no chyba że są kogoś imieniny to jakiś placek czy cuś :)