ďťż

Ślub czy na kocią łapę?

Serwis znalezionych haseł

Disecta Membra

Jakie jest wasze zdanie na ten temat?
Jeśli o mnie chodzi to ślub to dla mnie formalność i w zasadzie mogłabym żyć w konkubinacie przez całe życie. Papier nie daje gwarancji na udany związek, nie wspominając o kosztach tej całej zabawy...Tyle tylko że nie ma sie prawa do wspólnoty majątkowej i w razie rozstania trzeba wszystko dzielić, no i nic sie nie dziedziczy.
tak więc ja jestem bardziej za życiem na kocią łapę, zwłaszcza ze uważam tą cała uroczystość za kiczowatą.
A Wy?
:)



Ja zawsze uważałem że jak na kocią łapę to "nic mnie nie trzyma". Spodoba mi sie inna to spoko do niej zarywam.
W małżeństwie to jednak jakaś tak większa odpowiedzialność. "Zaprzysiężone" zobowiązanie.
... ale to tylko moje zdanie :P

Jak dla mnie to może w ostateczności ślub cywilny...na kościelny bym się nie zdecydowała.... I tak ze 40 % małżeństw kończy się rozwodem czy separacją....więc po co to ? Zresztą....nie wiem jak można być z kimś przez całe życie a może mi się rozmyśli zaraz po ślubie....?

chcialbym wejsc w zwiazek malzenski, ale najpier musze bardzo dobrze znac ta osobe (dziewczyne) nastepnie oboje bysmy chcieli wziac slub oraz mieszkalibysmy juz ze soba jakis czas




Papier nie daje gwarancji na udany związek, nie wspominając o kosztach tej całej zabawy...

Gwarancji nie daje, ale daje poczucie, że związek nie jest tylko zwyklym spotkaniem a wielką miłością, poza tym dzięki temu papierkowi wiele osób nie decyduje się z błachego powodu na rozstanie. Bo zobaczcie bez ślubu łatwo się rozstac - mówi się dowidzenia i koniec a tak człowiek się zastanawia, bo rozwód to utrudnienie. Poza tym nie uznaję związków konkubenckich ze względów religijnych, nie to że jestem aż nadto pobożna, ale takie wpojono mi zasady.


Bo zobaczcie bez ślubu łatwo się rozstać - mówi się do widzenia i koniec a tak człowiek się zastanawia, bo rozwód to utrudnienie.
W pewnym sensie masz rację, że po ślubie ludzie nie rozstają się ot tak do widzenia i dziękuję za imprezę, ale to zależy też od sytuacji. Na przykład mąż Cię uderzy, albo zmusi Cię do seksu...a więc bez ogódek twierdząc po prostu zgwałci... (to że jest mężem bynajmniej nie daje mu prawa by brał Cię kiedy mu się chce), to w imię małżeństwa będziesz to znosić? Bo jak dla mnie to wystarczy raz żeby to zrobił i to jest dla mnie koniec małżeństwa, adieu...Zrobił raz to zrobi kolejny raz, w cuda nie wierzę...Co do zdrady to pewnie też byłoby bardzo trudno to wybaczyć choć prędzej niż przemoc...
Co do konkubinatu to jak już wspominałam, w zasadzie mnie to wystarczy jako związek na całe życie, aczkolwiek jeśli wezmę ślub (narazie jestem po zaręczynach ale do ślubu jeszcze dalej jak bliżej :P :P :P )to potraktuję konkubinat jako fazę przejściowa przed zawarciem małżeństwa i upewnienie się w swojej decyzji.
Liczę na kolejne wypowiedzi, pozdrawiam
:)

Ja również jestem za ślubem ,bo jestem już po ślubie.Przed ślubem mieszkaliśmy razem przez pół roku i to nam ułatwiło podjęcie decyzji.Chcieliśmy być razem,a słowa przysięgi w kościele naprawde są piękne.Bardzo miło jest je komuś powiedzieć ,oczywiście jeśli naprawde sie to czuje,jeśli ma sie jakiekolwiek wątpliwości przed slubem ,to nie radze go brac , bo to właśnie z tąd się biorą w/w rozwody
Użytkownik Rozbrykany Tygrysek edytował ten post 05 listopad 2008 - 17:26
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • russ.xlx.pl