Disecta Membra
Czyli ratunku nie wychodzi ..
Na pewno każda z Was ma jakieś przygody z gotowaniem .. zapraszam więc do dyskusji ;)
Ja jestem bardzo roztrzepana osobą, tzn. robie kilka rzeczy naraz, wiec bardzo często zdarza mi się cos przypalic :P
A raz pamietam jak moi rodzice z akacji wracali i chcialam im dobry obiad ugotowac, rozbilam mieso, zostawilam jena chwile na stole, bo jak to ja muialam zjeszcze w miedzyczasie co zrobic, przychodze a miesa nie ma a moj psiak sie oblizuje ;p no coz, musieli sie zadowolic spaghetti robionym na szybko w panice, ze nie zdarze ^^
A ja się muszę przyznać że NIE gotuję :)
Nie mam na to czasu i ochoty .... w ogóle nie wyobrażam sobie co to będzie jak będę musiała gotować ;/
Chociaż nie powiem coś tam umiem zrobić na obiad tylko .... nienawidzę gotować mięsa jak mam je dotknąć to jest chora blleeeeeeeee ! Więc raczej na kucharkę się nie nadaję :)
Pamiętam tylko raz ... jak miałam ugotować siostrze obiad bo rodziców nie było w domu no to wymyśliłam najszybsze dnie - ryż i oczywiście się nie udało .... tzn. przez moją siostrę miała sobie tego ryżu pilnować bo ja poszłam do swojego pokoju i jak się będzie gotować to miała mnie zawołać ... no i wyszło jak wyszło ryż się przypalił a młoda wołała jedzenia :) To dałam jej kasę że ma iść sobie kupić lody i nic nie mówić rodzicom :) W ostateczności dziecko najedzone a rodzice do teraz nie wiedzą o tej mojej "wpadce" ;)
ja uczeszczam do szkoly gastronoicznej takze gotuje ;)
ale jeszcze jako mlody chlopiec chcialem zrobic obiad i to jak narazie jedyna wpadka jaka mi sie przytrafila;) mianowicie po ugotowaniu kartofli nie odcedzilem wody tylko posiekalem je razem z woda ;) oczywiscie jadlem z apetytem ale rodzice jak wrocili to jakos za szczesliwi nie byli jak musileli to jesc;p ale wazne ze zbytniej przykrosci mi nie zrobili i jakos zniesli te katorgi :P
Ja też lubię robić kilka rzeczy na raz i czasem gubi mnie tak zawrotna szybkość :D Ale w kuchni czuje się dobrze i raczej wpadek nie mam :D a jeśli już to są one kontrolowane ;)
A udalo sie kiedys komus przypalic wode;)?
Ja ! Ja spaliłem Wode.. ;/
:lol:
wody to przypalić mi sie nie udało... ale... ;P
...kiedyś z kumpelą w wakacje miałyśmy jakieś taki cudowne pomysł na zrobienie czegoś w kuchni... jednego razu chciałyśmy zrobić omlety... a że akurat olej słonecznikowy się skończył a w lodówc stał lniany... to ciach... wlałyśmy go na patelnie... usmażyłyśmy omleta... próbujemy... i ajj... smakował jak jakieś śloedziowo-jajeczne coś... ohyda ;P
...ale następnego dnia... nie zniechęcone porażką zrobiłyśmy naleśniki... już na zwykłym oleju... naleśniki usmażone... no to co na wierzch? ubijemy piane z białek jaj ;P koleżanka niestety ,musiała iść do domu... i nie ubiłyśmy jej do konca... wylałyśmy to co było na naleśniki... i wyglądały jakby na naleśnikach była ślina... fuj...
ja mam zdolnosc do zasolenia :)
dlaetgo teraz albo nie sole albo prosze kogoś :)
Ja nie tykam się do robienia jakichkolwiek ciast :( nie umiem, nie wychodzi mi. To samo tyczy się potraw typu pierogi, kopytka itp.
porażka, nigdy w życiu! a jak zdarzy mi się przesolić to też jeszcze mozna naprawić przeciez :)
Ja raz przypaliłem mięso do obiadu :P
Ja dobre pare lat temu topiłem wosk w garnuszku na kuchence gazowej. Rozgrzał sie do takiej temperatury, że nastąpił samo zapłon. Tu moge powiedzieć, że przypaliłem i to całą kuchnie, otóż chciałem owy płomień zagasić i wlałem do palącego sie garnuszka szklanke wody. Po czym nastąpił wybuch jak z wulkanu. Wosk był dosłownie wszędzie na meblach, ścianach, suficie na okapie. Na mnie jakimś cudem nie spadła ani kropelka.
Upiekło mi sie bo starzy sie cieszyli, że nic mi sie nie stało, przechlapane to miały siostry, które to musiały wszystko posprzątać. Byłem wtedy pod ich opieką :)
Ja dobre pare lat temu topiłem wosk w garnuszku na kuchence gazowej. Rozgrzał sie do takiej temperatury, że nastąpił samo zapłon. Tu moge powiedzieć, że przypaliłem i to całą kuchnie, otóż chciałem owy płomień zagasić i wlałem do palącego sie garnuszka szklanke wody. Po czym nastąpił wybuch jak z wulkanu. Wosk był dosłownie wszędzie na meblach, ścianach, suficie na okapie. Na mnie jakimś cudem nie spadła ani kropelka.
Upiekło mi sie bo starzy sie cieszyli, że nic mi sie nie stało, przechlapane to miały siostry, które to musiały wszystko posprzątać. Byłem wtedy pod ich opieką :)
WOW :excl: rodem z "Domu Woskowych Ciał" :D:D
Ja pamiętam jak raz zaprosiła mnie znajoma ..siedziałyśmy przy lampce wina i nagle zachciało jej sie zrobić babeczki :D więc jak się za nie wzięła to wydawało sie że będę pyszne co się okazało tak się zagadałyśmy że babeczkami można było rzucać w ścianę a one ani drgnęły ;)
Moją największą porażką była botwinka. Wyszła mi wstrętna brązowa breja o bliżej nie określonym smaku. Mój bliżej nieokreślony "wyrób" zraził mnie do gotowania zup w kolorze buraczkowym :D
Kiedys gotowalem jajka zapomnialem o nich i eksplodowaly po calej kuchni :) a woda wyparowala ,ha
najlepsze jest jajko w mikrofalówce - :D lepiej nie sprawdzajcie bo wybucha ;)
Ja pamietam mialem cos kolo 14 lat zachcialo mi sie ciasta :P takiego smakowego z makiem :P
Wszystko pieknie ladnie zgodnie z przepisem (nie jestem rozstrzepany) :P
Jak posmutnialem, jak ciasto sie fajnie upieklo, chcialem sie pochwalic a to ZONK :P otworzylem piekarnik a ciasto
opadlo az po sam dol :P wiec obeszlem sie smakiem :P
:)