ďťż

epika z delegacji

Serwis znalezionych haseł

Disecta Membra

Kilka godzin jazdy i dojechałem. Siwiec wieczorową porą !
Patrzę na kartkę – adres się zgadza. Chałupa coś nie taka – ogromna, oświetlona jak na Oskary.
Hę, myślę sobie –pewnie wejście z tyłu.
Obok mnie pomykają ludzie kierując się w stronę gmachu.
Zrobiłem kilka kroków – stanęła mi na drodze. Piękna, długonoga, niebieskooka i zagadała do mnie w języku Shakespeare . Płochliwie uruchomiłem trybiki w głowie ale znam ten język na swój własny użytek i raczej do konwersacji się nie nadaje. Więc nadymając się uczenie zagadałem do niej w języku ... Putina – ja was nie panimaju diewoczka !.
Zdumiona otworzyła usta jak rura kanalizacyjna, ładne oczy miała szelma. ...Trzask – klapa zapadła , podała mi folder i wskazała ręka na wielkie drzwi. Blondynka!.
Idę ! przed drzwiami zrobił się trochę tłok. Mignęło koło mnie białe furkoczące dziwadło w turbanie na głowie. Aż zachłysnąłem się powietrzem z wrażenia – w pustyni i w puszczy tu kręcą?!
Eee, chyba nie – doszedł mnie zapach ropy i sierści wielbłądziej. Aha!. Araby.
Przy drzwiach stoi cieć – nie! portier, grzecznie się kłania, uchyla cylindra i wskazuje rączką wejście. Więc kierunkowskaz w prawo i ....
Coś mnie łapie za rękaw. – Ty... zrobiło mi się ciepło, odruchowo zdjąłem myckę z głowy.. pan do kogo ? ... to zadziałała moja siwa głowa a właściwie jej widok.
Na kurs – wskazałem na drzwi jak wrota do świątyni Salomona.
Seminarium- wycedził major-domus – i już się mi nie ukłonił.
Wchodzę. Tłok przy wejściu – widzę - szatnia – szatniarz prawie zdarł ze mnie kurtkę. Czapkę zdjąłem szybciej niż on mi ją ściągnął i położyłem na blacie torbę. Rzucił brelok – patrzę – 53 – omen nomen – tyle mam lat.
Znów mi mignęło dwóch poganiaczy dromaderów każdy z walizką w łapach. Pewnie laptopy.
Ja na pusto idę. Zrobiłem dwa kroki za drzwi. Heh drzwi ? wrota ogromne z klamką na wysokości mojej głowy/ 175 cm moje/ a klucz wielkości łopaty, kurde – myślę kto je zamyka?
I zrobiło mi się ciemno w oczach. Oparłem się o framugę. Ciemno ...od garniturów męskich i toalet kobiet/ nie mylić z WC/ a poza tym jasno jak na stole operacyjnym.
Co się panu stało? – zjawił się hostess. Poprowadził mnie na krzesło, usiadłem z westchnieniem – haust zimnego napoju. Oczy w obłędzie. Siedzę. Myślę.
Pan z obsługi? – pyta hostess. Po polsku do mnie . wiem dlaczego.! Gdy zobaczył białą i zaraz czerwona gębę to wiedział pewnie ze - to rodak. Barwy narodowe !Nie- zaprzeczyłem – na kurs- cicho przez spieczone usta wyszeptałem.
Taaak? – i otrzaskał mnie wzrokiem. Obejrzał sztruksy za 30 zł wywalczone z metalowego kosza w Realu, sweterek za 16 zł tez z Realu i koszulkę za 3 zł nie z Realu- z Ciucholandu. Do butów nie doszedł.
Zerwałem się na nogi, nasunąłem okulary na nos i przez myśl mi przeleciało ze mógłbym w zęby włożyć fajkę. Wyglądałbym nobliwie jak dr Watson/ to ten od Cherloka Szolmsa/.
Wyprostowałem się i nie zaszczyciwszy wzrokiem hostessa ruszyłem w stronę sali.
Tam zahuczało, zabełkotowało, popiskiwało wreszcie doszły mnie słowa po polsku =- prosimy na salę.
Tak – na salę ! qrde w takim stroju. A co? Ruszyłem. Na końcu. Jako ostatni.
Fotele wszystkie zajęte, przede mną scena i facet – a jak ! w garniturze ! z mikrofonem w zębach. Oklaski. Uśmiechy. Bełkot.
Ślizgam się wzrokiem po sali - aż mnie zgięło!!.
Jak byk namalowane było na transparencie wielkości chyba boiska do judo „
Seminarium nt sieci neurologiczne w medycynie przyszłością dla ludzkości”.
Sieci! Medycynie! Qqqqq! Zgrzytnąłem.
Złapałem hostessa za rękaw – gdzie do organizatora?
Wskazał drzwi po lewej w korytarzu.
Idę. Pukam. Wchodzę.
Za biurkiem siedzi.... cholera skąd ja go znam??
Podchodzę, wyjaśniam, krótko, zwięźle jak w wojsku/ było się kapralem/. Facet siedzi.
Popłoch! Może nie kuma po naszemu?
Wreszcie wstał.! Kupa chłopa. Już wiem!. Facet podobny do tego wielkiego w brązowym garniturze z Gangu Olsena z teczką. Ten był bez teczki.
Wielki, w garniturze, koszulka w różowe SŁONIKI ! qrdi blaszka!! I apaszka-pod kolor w białe groszki. Szturchnęła mnie w czoło perwersyjna myśl: - pewnie włosy łonowe ma splecione w warkoczyki po obu stronach trąby ! i przylizane włoski i ta twarz. Okrągła, mięsista z grubymi wargami.
Spojrzał na mnie z wysoka swymi niebieskimi oczyma, chrząknął, cos mi nie grało w jego twarzy. Policzki się mu ruszały, jakby dojadał resztek kanapki, uśmiechnął się błyskając białym flashem zębów. Z pomiędzy wargi wysuwał i chował się język, a nawet jego rurkę.
Przygładził włosy ręką.
- kolego – wyszeptał, zagulgotał, miodowym, cichym, lekko drgającym artykułowanym dźwiękiem – kolego –powtórzył. Kiedy zdążył mi pomacać biceps u ręki?? Czułem jak marszczy mi się skóra na dupie a sutki stoją sztorcem jak ołówki - jak w tej reklamie w TV i za chwilę przebiją moją koszulkę za 3 zł i sweterek za 16 zł.
Mokry na ciele aż po skarpetki sięgnąłem do kieszeni spodni po delegację. Jego dłoń opadła. Jak opadła? Lekko, powiewnie, jakby była z tiulu a nie z mięsa. Mówiłem a on wciąż patrzył i rurkował swój język.
Położyłem delegacje na stole. Prawie na nią nie patrząc przybił pieczątkę i podał mi podchodząc cha-chy krokiem. Jak pachniał !- cynamonem i nivea. Mój „ Brutal” przy nim jak obornik!! Poczułem swój pot – qrde – wykrzywiło mi nos.
Wyrwałem mu ją spomiędzy palców i ruszyłem do drzwi. Czułem przez te 4 metry chodnika jego wzrok w miejscu gdzie plecy trąca swą szlachetna nazwę.
Naprawdę wychodziłem stamtąd ze ściśniętym..... odbytem.
Na zewnątrz dostałem po gębie chłodnym powietrzem. To mnie ocuciło. Rury kanalizacyjnej już nie było. Szkoda. ładna szelma była.
Z budowli dochodziły dźwięki muzyki. Raut na całego.
Zanuciłem fragment piosenki. Sama przyszła do mnie. „ Boney M zagrało, kelner zgiął się w pół, potem odjechało złote BMW”.
Tak!! Złote - to zapłaciłem jadąc na dworzec, BMW – ale czarnym i w czarnym humorze.
Kilka godzin w pociągu, dwie przesiadki. Wróciłem.
Rano do pracy.
To pan już wrócił? – kadrowa zbaraniałym wzrokiem na mnie spojrzała a potem wskazała ręką na kalendarz wiszący naprzeciw oczu na ścianie- przecież...
Nie pozwoliłem skończyć.. ssssssss....eminarium ! zasyczałem.
Seminarium nt „sieci neurologiczne w medycynie przyszłością dla ludzkości”
Rzuciłem folder na biurko. -Sieci neurologiczne w medycynie- powtórzyłem. Nie w internecie! Czytała pani?
Patrzyłem na nią z góry, ręce jej latały nerwowo po biurku, chwytając co było w zasięgu i opuszczając natychmiast na ziemię.
Delegacja podbita tu!- przybiłem ją pięścią do blatu i spojrzawszy jeszcze raz na kuciapę z góry krokiem widzianym u „kolego” pomaszerowałem do swej kanciapy nucąć „ Zabili byka, cóż to była za byk..!
Zwrot kosztów i diety zostały mi wypłacone jeszcze tego samego dnia. Za wrażenia z kursu/ ssssssssssss..../ nie zapłacili.

Dlatego gdyby ktoś z Was jechał na kurs to należy sprawdzić zawczasu czy aby nie na seminarium nt „współżycie pszczół w sieci.”
....
ha! do teraz jeszcze czuję na ramieniu rączkę pulchnego i jego rurkowate, pełne miodu „...kolego...”

koniec przekazu.
enter.



HEhe :P Niezłe.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • russ.xlx.pl